visualizeus.com

visualizeus.com

Z Wojciechem Korycińskim rozmawia Magda Szpecht




W jednym z wywiadów powiedziałeś, że kryminał nie należy do twoich ulubionych gatunków literackich. Dlaczego w takim razie wybrałeś go na swój debiut, ?Tajemnice ulicy Pańskiej??

– Z przekory. Większość rzeczy w życiu robię z przekory. Kryminał to wdzięczny gatunek, obecnie bardzo popularny. Uprawia go wielu literatów, a ja w swojej książce podejmuję polemikę z ich twórczością. Myślę, że to rodzaj subtelnej rozmowy. W moim przypadku konwencja powieści kryminalnej była jedynie punktem wyjścia. W ?Tajemnicach?? ważniejsze jest dla mnie to, co nie mieści się w poetyce tradycyjnego kryminału. Poza tym lubię zmagać się z obcą materią, bo daje to możliwość przeżycia intelektualnej przygody. Tak się stało podczas pracy nad tą książką.

Nie bałeś się oskarżeń o pójście na łatwiznę albo porównań z Krajewskim?

– Kiedy wybiera się gatunek popularny, zawsze istnieje takie ryzyko. Zadanie autora polega na tym, żeby to, co jest modne, wykorzystać w sposób twórczy. Podczas pisania towarzyszyła mi idea gry, zwłaszcza z przyzwyczajeniami czytelników powieści kryminalnych. Co do porównań z Krajewskim, to było oczywiste, że takie się pojawią. Ale w moim odczuciu wszelkie podobieństwa są powierzchowne; sprowadzają się do gatunku i rekonstrukcji tła historycznego. Na tym koniec. Poza tym jako autorzy terminowaliśmy u innych mistrzów, a to jest decydujące.

Wszystkie cytaty, które wyróżniasz w książce, pochodzą z dzieł Nietzschego. Dlaczego akurat on?

– Nietzsche przeżywa dziś renesans, bo jest nowoczesny w swym myśleniu o rzeczywistości. Interesują mnie nie tylko jego dzieła filozoficzne, które są bardzo literackie, ale także biografia jako przestrzeń krystalizowania się poglądów. Problemy etyczne nurtujące filozofa wywarły głęboki wpływ na kształtowanie się światopoglądu modernizmu. Ten problem podejmuję w powieści. Oprócz tego poglądy Nietzschego inspirowały niemiecką sztukę, zwłaszcza ekspresjonizm. Niemiecka sztuka ekspresjonizmu ? malarstwo, film, literatura i muzyka ? to podstawowy kontekst mojej powieści.

W interpretacji ?Tajemnic ulicy Pańskiej? bardzo ważną rolę odgrywa forma edytorska. O jednym z bohaterów piszesz, że posiadał książki w dwójnasób, raz ? że znał ich treść, a dwa ? że zmysłowo reagował na ich fizyczność. Wiedział również, że biblioteczka stanowi dla niego centrum świata, jest uosobieniem omfalos ? pępka świata. August Wittich to twoje alter ego?

– Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Wszyscy bohaterowie powstawali na zasadzie kontrapunktu; starałem się, żeby każdy z nich był inny, miał swoje własne życie, poglądy, zainteresowania i słabości. W zasadzie wszyscy bohaterowie reprezentują mój sposób myślenia, tylko że jest on rozbity na głosy. Tym sposobem August Wittich jest jednym z moich głosów. Źródła tej postaci tkwią głęboko w moim dzieciństwie ? zaczęło się od biblioteki rodziców, potem rozpocząłem studia polonistyczne: Biblioteka Uniwersytecka była drugim domem; i wreszcie życie na swoim wśród książek (mam ich obecnie około 5 tys.). Bliski jest mi światopogląd, że świat jest tekstem, wielką biblioteką, a książki to nie tylko przedmiot codziennego użytku, ale także przedmiot estetyczny. W przypadku ?Tajemnic ulicy Pańskiej? format oraz estetyka ściśle związane są z treścią utworu.

Na końcu książki zamieszczasz spis historycznych instytucji i ulic XIX-wiecznej Świdnicy. Skąd czerpałeś informacje na ten temat i jak długo pracowałeś na powieścią?

– Podobno jest tak, że pierwszą książkę pisze się najdłużej, bo od początku życia. Tutaj było podobnie. Nie miałem problemów z warstwą historyczną, ponieważ od dawna zbierałem wszystkie publikacje na temat Świdnicy historycznej i miałem je w swojej bibliotece. Proces pisania ? od pierwszych zdań po ostatnie ? trwał trzy miesiące, ale samo pisanie poprzedziły rzetelne studia i poszukiwania inspiracji. Kiedy przystąpiłem do pisania, byłem na takim etapie, że w głowie kłębiły się historie, domagające się opowiedzenia.

Piszą o Tobie, że Świdnicę jednocześnie kochasz i nienawidzisz.

– Mam wielki sentyment do tego miasta: spędziłem tu dzieciństwo,  przeżywałem pierwsze uniesienia i masę emocji, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. To dla mnie przestrzeń mityczna. Ale gdy wróciłem do Świdnicy po studiach, nastąpił ciężki okres. Najbardziej doskwierała, i chyba nadal doskwiera, mieszczańska mentalność. Tu jestem bliski Nietzschego. W pracy i w życiu codziennym przyszło mi funkcjonować w wielkim kontraście wobec tego, co myślałem i kim byłem. Początkowo nie mogłem znaleźć wspólnego języka z mieszkańcami miasteczka i myślę, że stąd pochodzi fascynacja historią miasta, próba zrozumienia specyfiki tego miejsca poprzez dialogi z jego historycznymi mieszkańcami. Dlatego też bliskie jest mi myślenie o Świdnicy ponad podziałami etnicznymi.

Nie chciałeś zostać we Wrocławiu?

– O powrocie do Świdnicy zadecydowały czynniki losowe. Dostałem tam pracę, a poza tym oba miasta są w zasadzie bardzo blisko ? terytorialnie, historycznie i kulturowo. Jest jeszcze jedna rzecz ? świdniczanie czują zazdrość względem wrocławian. Od wieków te dwie społeczności rywalizowały ze sobą. I nie zawsze wrocławianie byli górą ? przywołam tu choćby wojnę piwną (Świdnica słynęła z doskonałego piwa w całej Europie, stąd we Wrocławiu Piwnica Świdnicka) albo rywalizację budowniczych, które z miast wzniesie wyższą przykościelną wieżę ? czy miano najwyższej wieży przypadnie kościołowi św. Elżbiety czy świdnickiej bazylice? Duma świdniczan to bardzo ciekawe zjawisko.

Z wykształcenia jesteś polonistą, od zakończenia studiów pracujesz w liceum. Jaki wpływ miała znajomość teorii literatury na kształt i styl Twojej książki?

– Rozbudowany warsztat pomógł mi zapanować nad materią literacką, chociaż nie przeczę, że w trakcie pisania nieraz dałem się ponieść emocjom. Praktyka szkolna dała mi bardzo dużo, ponieważ stanowi codzienne doświadczenie obcowania z potencjalnym czytelnikiem. Dowiaduję się, co interesuje młodych ludzi i to zdecydowanie wpływa na moje pisanie. Stosuję się do pewnej złotej zasady, która mówi, że czytelnikowi można podać najtrudniejsze treści, ale trzeba to zrobić w odpowiedniej formie, tak aby każdy był w stanie czytać. W powieści starałem się pogodzić dwie skrajności: z jednej strony erudycję, rozbudowane wątki historyczne, psychologiczne i kryminalistyczne, a z drugiej podać je w taki sposób, żeby czytanie było przyjemne i nie męczyło odbiorcy, lecz prowokowało go do myślenia.

Mimo to, narracja w twojej książce jest dość wymagająca.

– W ten sposób walczę z lenistwem czytelników. Odbiorca musi myśleć. Nie lubię narracji, w której wszystko jest dane i prowadzi się czytelnika za rękę. Z narracją powieściową zresztą wiąże się kolejny projekt – strona internetowa www.herrenstrasse.pl. Zostaną tam zamieszczone artykuły rozwijające pewne wątki, które pozwolą spojrzeć na powieść z innej perspektywy. W ostateczności artykuły mogą nawet doprowadzić do podważenia całej narracji.

Twój narrator kłamie?

– Tak. Nie. Być może kłamie. Pokaże to drugi etap projektu. Nie wiem, czy nie posunę się do takiego zabiegu, że sąd uznał działania podkomisarza Juliusa Witticha za niezgodne z prawem i zarządzi wznowienie śledztwa.

W pisaniu najbardziej pociąga cię władza nad wykreowanym światem?

– Przestaję ją mieć, kiedy uwodzi mnie bohater, którego stworzyłem. To ja jestem na różne sposoby zniewolony.

Myślisz, że bohaterowie mogliby wymknąć ci się spod kontroli?

– Oni to robią! Wymykali mi się podczas pisania i chociaż teraz książka stanowi zamkniętą całość, nie wykluczam, że wokół niej wydarzy się coś jeszcze.

Jacy są twoi ulubieni autorzy kryminałów?

– Przeczytałem tylko ze dwa, trzy kryminały, żeby zapoznać się z konwencją. Sama kwestia gatunku to nie moja przestrzeń. Moje pole to rozbudowana symbolika, systemy znaczące, semiotyka, wiedza historyczna, historia literatury, filozofii i sztuki ? te obszary najbardziej mnie intrygują. Tutaj niedoścignionym wzorem jest Umberto Eco. A zbrodnia? Zbrodnia po prostu się zdarza, może się zdarzyć każdemu.

Jesteś lokalnym animatorem kultury, organizujesz Świdnickie Środy Literackie. To poczucie obowiązku czy pasja?

– Zdecydowanie to drugie. Kiedy siedem lat temu powróciłem do Świdnicy, starałem się odnaleźć w tej przestrzeni. Początki były ciężkie i wymagające, jednak szybko udało mi się okiełznać tutejszą rzeczywistość i znalazłem w niej miejsce dla siebie. Okazało się, że wcześniej nie było tego rodzaju spotkań, więc stwierdziłem, że sam mógłbym je poprowadzić. Odkąd pamiętam jeździłem na festiwale literackie, brałem udział w konkursach, pisałem do różnych czasopism. To pozwoliło mi dość dobrze poznać środowisko. W tym roku przypada pięciolecie Świdnickich Śród Literackich, które organizuję. Przez ten czas udało mi się zaprosić bardzo ważnych dla mnie poetów. Na przykład twórców Nowej Fali, o których pisałem pracę magisterską. Niezwykłym przeżyciem była dla mnie wizyta Ryszarda Krynickiego, która wywołała zresztą żywe zainteresowanie mieszkańców miasta.

Jednorazowe?

– Nie, Środy Literackie funkcjonują bardzo dobrze. Spotkania odbywają się co miesiąc, a na każde z nich przychodzi 40 ? 50 osób. Wydaje mi się, że jest to sukces.

Jakie masz plany na najbliższy czas?

– Prawdę mówiąc, ?Tajemnice ulicy pańskiej? to mój drugi pomysł na książkę, zrealizowany jednak w pierwszej kolejności. Bardzo ważna będzie dla mnie kolejna powieść.

Jej akcję również umieścisz w  Świdnicy?

– Po części. Pojawią się również akcenty wrocławskie, sportretuję środowisko uniwersyteckie.

To też będzie kryminał?

– Konwencja będzie podobna, znowu pojawią się trupy.

Na uniwersytecie?

– Na uniwersytecie nie. Jeden z głównych bohaterów, wrocławianin, przyjedzie do swojego przyjaciela, który pełni funkcję proboszcza świdnickiej fary, żeby porządkować jezuicką bibliotekę. Przy okazji spotkania starych przyjaciół pojawią się sentymentalne powroty do przeszłości, do czasów studenckich.

Co, oprócz pisania, jest Twoją pasją?

– Od 10 lat nieustannie podróżuję.

Dokąd?

– Najczęściej są to Czechy, ze względów historycznych i kulturalnych najbardziej lubię Pragę. Ale także Litwa z magicznym Wilnem, bardzo litewskim Kownem i prowincjonalnymi Kiejdanami. Później Łotwa, Estonia, Ukraina. A także Hiszpania i Izrael. Podróże kształcą i uczą nowego sposobu myślenia.

Na co przeznaczyłbyś wygraną, gdybyś został laureatem nagrody WARTO?

– Chciałbym w końcu polecieć na Kubę i odkryć na ile jestem Kubańczykiem.


Rozmawiała Magda Szpecht