http://savage-eyes.blogspot.com/

SCENA 6

(link do sceny 5 tutaj)

WNĘTRZE. DZIEŃ. GABINET DIAGNOSTYCZNY W SZPITALU PRZY ul.KRASZEWSKIEGO WE WROCŁAWIU


Na ścianach wiszą plakaty przestrzegające przed skutkami picia alkoholu, brania narkotyków, palenia papierosów, zażywania dopalaczy. W rogu, pod sufitem wisi zaś telewizor. Migające w nim obrazy pokazują ludzi zniszczonych przez używki oraz naganne zachowania pod wpływem ?narkotyków?: wymiotowanie, omdlenia, pogryzione palce, wychudzone ciała, pokłute ręce, pobicia, strzelaniny, gwałty, wypadki samochodowe, wojny, ludobójstwa. Obraz jest bardzo dynamiczny. Co jakiś czas przerywany hasłami ostrzegającymi: narkotyki albo życie ? wybór należy do Ciebie; pierwszy krok jest najtrudniejszy, jesteśmy po to żeby Ci pomóc; no drugs, but love and hip-hop; no koke, just be pop. ADAM siedzi w fotelu. Czekając na diagnostę zirytowany ogląda telewizyjne migawki. Wreszcie do gabinetu wchodzi LEKARKA ? Magdalena Łączna. Tylko przez chwilę podnosi głowę z nad akt, mierzy ADAMA i wraca spojrzeniem do dość nieuważnego przeglądania kolejnych stron. Z kieszeni kitla wyjmuje figurkę wrocławskiego krasnala z kwiatkiem, którego stawia na skraju biurka, przodem do ADAMA. ADAM siedzi w fotelu i z niewyraźną miną patrzy na uśmiechniętego krasnala. LEKARKA nerwowo siada przy biurku. Robi wrażenie jakby się gdzieś śpieszyła i przyszła tylko na moment. Nie patrząc na ADAMA przegląda szybko papiery, czytając bardzo niedokładnie.

LEKARKA

(wskazują palcem na akta)

Czarno na białym wszystko wskazuje na to, że mamy tutaj głęboko skrywany, poważny problem z narkotykami. Siedmiokrotnie zatrzymanie za posiadanie ?konopi niewłóknistych? jest tego niezbitym dowodem. Zgadza się pan ze mną, czy nie?

ADAM

Do którego zdania mam się odnieść?

LEKARKA

Czy mamy tutaj problem z narkotykami?

ADAM

(unosi się wstając z fotela)

Może pani ma! Może akta mają!

(gdy ADAM energicznie wstaje z fotela kwiatek krasnala wydaje dźwięk odświeżacza powietrza)

I co to jest w ogóle, i dlaczego psika na mnie?

(wskazuje na krasnala)

LEKARKA

To krasnal-odświeżacz. Reaguje na ruch. Jak będzie pan siedział spokojnie, to krasnal nie będzie używał kwiatka. Proste. Teraz niech pan usiądzie i uważnie mnie posłucha.

(ADAM siada uważnie obserwując uśmiechniętego krasnala)

Dokumenty jasno wskazują, że…

(czyta z notatek)

…że badania pana moczu i śliny przeprowadzone testerami DRUG IN 18 oraz DRUG IN 22 dały wynik pozytywny i to za każdym razem, gdy pana zatrzymywano! Innymi słowy: były zażywane narkotyki, to prawda. Nie chcę oceniać, tylko diagnozować. Jeśli konsekwentnie nie będzie pan ze mną szczery, to zaszkodzi sobie jeszcze bardziej.

ADAM

Szczerość i prawda. Używa pani tych określeń tak niewinnie i swobodnie. Zupełnie jakby to były kategorie naturalne, wręcz oczywiste same z siebie. Ale tak nie jest! Rozumie to pani!? Nic nie jest oczywiste, jak mawiają antropolodzy.

LEKARKA z dezaprobatą kiwa głową i notuje w aktach.

ADAM

Niech sobie pani wyobrazi, że kiedyś prowadziłem badania etnograficzne dotyczące pochodzenia i znaczenia pozornie błędnej pisowni akronimu HWDP. Jednym z informatorów mieli być policjanci, których w tym celu odwiedziłem na komisariacie. Przedstawiłem się. Powiedziałem, że jestem etnografem prowadzącym badania terenowe na temat znaczenia akronimu symultanicznego HWDP. Pisane przez samo H. Zapytałem ich o to wprost, bowiem szczerze i głupio wtedy jeszcze wierzyłem, że mogą skrywać klucz do rozwiązania tej intrygującej zagadki. No i się zaczęło.

LEKARKA

(patrzy na ADAMA, patrzy jakby przez niego; niezbyt zainteresowana historią; pytania zadaje jakby myślała o tym co kupi na obiad, bo przejadła jej się odgrzewana trzeci dzień z rzędu pomidorówka)

Co niby się zaczęło?

ADAM

Spisali mnie i zapamiętali. Przeczytali później artykuł, który napisałem i uznali za kogoś w rodzaju wywrotowca, prowokatora, który rzucił im wyzwanie, drwiąc z ustalonego porządku prawno-obyczajowego. Przy każdej nadarzającej się okazji legitymowali mnie i skrupulatnie przeszukiwali. Niczego nie mogli znaleźć, bo niczego nie posiadałem. Następnie przeszukiwali mieszkanie i dziwnym trafem, zawsze coś w nim odkrywali. Widocznie znali mój dom lepiej ode mnie. I tutaj dopiero historia się zaczyna. Czy wie pani, że każde postępowanie inicjuje notatka urzędowa policjantów?

LEKARKA

(nie podnosi wzroku znad akt)

No dobrze, dobrze, niech pan mówi. Niech pan mówi dalej.

ADAM

(opowiadając zaczyna stopniowo się denerwować)

To oni opisują stan faktyczny, którego na ogół nikt później nie neguje! Notatka jest zapisem prawdy. Rozumie pani? Prawdy! Czytając uważnie akta swoich spraw dowiedziałem się, że za każdym razem byłem osobą, która ?na widok patrolu zachowywała się nerwowo i zmieniła kierunek marszu?. Kie-ru-nek mar-szu. Czy wyglądam pani na żołnierza?! Sądowi to jednak nie przeszkadza! Następnie funkcjonariusz pisał, że ?widocznie starałem się coś ukryć?, co prowadziło do następnego stałego elementu kompozycji takiego dokumentu, czyli tego, że ?zachodziło podejrzenie posiadania narkotyków?. Bezbłędną intuicję policjantów uświęcało za każdym razem napisane w ten sam sposób pismo urzędowe z pieczątką. Czy teraz pani rozumie? Siedem notatek sporządzonych jak od kalki w zupełności wystarczy, aby sąd nie miał najmniejszych wątpliwości! Gdy podawałem w wątpliwość wiarygodność sporządzonych w ten sposób dokumentów, sąd powtarzał jak nakręcony, że notatki policjantów są sporządzone spójnie i logiczne, więc nie ma podstaw do zażaleń. Zacząłem więc tłumaczyć wysokiemu-kurwa-sądowi niuanse analizy dyskursu poczynionej przez Foucaulta, później przeszedłem do analiz van Dijka, aby w końcu wyjaśnić sprawę z perspektywy krytycznej analizy dyskursu Faicrlougha…

LEKARKA poprawia okulary na swoim nosie.

ADAM

Tłumaczyłem bardzo racjonalnie, w najdrobniejszych szczegółach, kluczowe dla sprawy relacje między wiedzą a władzą oraz wyjaśniałem na czym polega system wszechobecnego nadzoru, którego niechybnie staję się chuja-winną-ofiarą!

(ADAM zdenerwowany wstaje z fotela; krasnal błyskawicznie reaguje psikając w jego kierunku z kwiatka; Adam szybko siada z powrotem w fotelu)

Przepraszam. Uniosłem się.

LEKARKA

Nie ma sprawy. Szybko pan się zreflektował, to dobrze. A czy podoba się panu zapach kwiatka?

ADAM

Nie… Nie wiem, ale chodzi o to…

LEKARKA odnotowuje coś w aktach

ADAM

Chodzi o to, że tego ostatniego oczywiście w sądzie nie powiedziałem. Ale czy rozumie pani!? Rozumie pani ,do czego tam doszło? Wyjaśniałem swoje położenie używając kategorii znanych i cenionych w dyskursie naukowym.

LEKARKA

(rozgląda się znudzona po gabinecie)

Proszę mówić, słucham pana bardzo uważnie.

ADAM

Być może. Być może właśnie dlatego sąd… raczej jakiś facet przebrany w złoty łańcuch z orzełkiem w koronie i togę uznał, że nie jestem przestępcą, ale narkomanem potrzebującym leczenia i odesłał mnie do diagnosty takiego jak pani, który ma potwierdzić jego prawną diagnozę, czy jak wolą prawnicy, ?kwalifikację prawną czynu?. A później pani czyta moich aktach jakieś ble, ble, ble, coś-tam-coś-tam, które jest dla pani tak nudne i przewidywalne, że nie kończąc nawet… ma pani dla mnie gotową diagnozę! Ćpun…

LEKARKA

Skończył pan? Co za historia. Czy uważa się pan za bohatera, czy raczej ofiarę jakiejś kryminalnej intrygi, za którą stoją jacyś wyimaginowani ?oni?? A może raczej za ofiarę spójności i logiki? A może boi się pan innej odpowiedzi. To naprawdę straszne i przygnębiające.

ADAM

(rozczarowany; patrzy na telewizor i mrugające hasło: jesteśmy po to, żeby Ci pomóc)

Czasami. Dobrze to pani ujęła. Mimo sarkazmu. No właśnie, mimo sarkazmu. Nie mniej uważam, że ten przebieraniec, ten przebieraniec, który odgrywał przede mną, prokuratorem i ławnikami rolę sędziego, dostrzegł we mnie intelektualistę, który może wiedzieć, o czym mówi i w związku z tym warto dać mu jeszcze jedną szansę… No i chyba dlatego trafiłem tutaj, pod pani fartuch, a nie do więzienia. Wystarczy jeszcze przekonać panią że jestem ofiarą, nazwijmy to ?systemowego nieporozumienia?, a potem… zobaczymy, co będzie potem. Prawda?

LEKARKA

Upewnijmy się tylko, co do jednego. Czy ma pan świadomość tego, że od mojej opinii będzie zależała pana przyszłość? Kimkolwiek pan jest, cokolwiek robi. Jeśli zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, to  zakład pracy – co my tutaj w aktach mamy…

(przewraca akta szukając informacji)

…Uniwersytet Wrocławski może pana zwolnić z wykonywania dotychczasowej pracy. A inny pracodawca tego typu, być może nigdy już nie zatrudni. Leczenie może oznaczać jedyne sensowne wyjście z tej trudnej sytuacji. I po to tutaj jesteśmy. Zrozumiał pan? Po to tutaj jesteśmy.

ADAM

Rozumiem, chyba jeszcze lepiej niż pani.

LEKARKA

Tak więc niech pan będzie ze mną szczery. To bardzo panu pomoże.

ADAM

Szczerość to cnota, którą możemy rozpoznać tylko wtedy, gdy zgodzimy się co do tego, czym jest rzeczywistość. Ta krótka definicja może być nam bardzo pomocna. Proszę pamiętać, że nadal nie osiągnęliśmy zgody co do tego, jak-się-rzeczy-w-istocie-mają. Niech pani nie marszczy czoła i nie irytuje się. Dobrze? Dobrze?! Znowu pani coś notuje. W imię budowania naszych dobrych relacji opowiem coś pani. Na przykład o sobie w narracji snu. Zgoda? W końcu jest pani psychologiem, więc może z sentymentów chociaż wrócimy do Jungowskich rootsów. Zgadza się pani, czy nie?

LEKARKA

Zgoda, niech pan opowiada.

Copyright by Michoń & Wenglasz

Link do poprzedniej sceny tutaj.