ffffound.com

ffffound.com

Fado dla chomika, fado dla pieska

Przywleczona do Europy w trzynastym wieku w korzeniach
trawy morskiej chcę ci powiedzieć, że ślepy nie zna takiej
ciemności a człowiecza rybka jej nie pamięta.

Może po przejściu procesji, gdy dzieci klną i błyszczą.
Może po zdjęciu ubrań, gdy cały jesteś z koptyjskiego
fragmentu. Może na końcu amfilady,

gdy obejrzawszy się we wszystkich telewizorach, lustrach
i ślepiach czekasz aż spolegliwa ręka wyłuska z ciebie
kręgosłup. A może nie.

Przywleczona w trzynastym wieku chcę ci pokazać. A to?
To fotofory: gdy chcemy się kochać. A metan? Tak, tańczymy.



Sępolia

póki co nazywam się pieszczotliwie, nie mówię nic ważnego aż rana
zamknie się jak muszla i przestanę być detektywem dźwięku. blizna
zapamięta że były tu bagna i cmentarzyska samochodów a w teleskopie
drzwi do kobiet za których musk dałabym się skroić od nowa ale ja
będę już płynąć jak czarna wołga (piesku szukasz śmierci?) z czasem
za podwójną ciągłą. póki co trzymajcie dzieci w małych skrzynkach
pod cedrami. gdy powiem, niech bielanki wysypią je przede mną.



Hale Faelbetu

Dziewczyna o słabych płucach może chodzić
po górach za pomocą piosenki, ale herbata,
którą inna dziewczyna pije pisząc tę piosenkę,
stygnie szybciej, niż mija jej czas stygnienia.

Co to są te procedury specjalne,
czy to znaczy, że jesteśmy dzikimi kaczkami
lecącymi nad wielkim kanionem coraz bardziej
ażurowym kluczem? Albo peep show: jak to
możliwe, że w tej budce mieszczą się druga
i kolejne utraty wszystkiego? Czy wyjaśnieniem
mogą być światy równoległe albo sprytna
gra luster? I dokąd one idą po pracy?

Nie wiesz tego, nie wiesz nawet, czy gdy obrysujesz
mój cień na ścianie, zatrzymasz mnie na dłużej,
czy może dom runie a cień odejdzie w swoją stronę.



Gipsiarka

Wciąż mieszkasz w papirusach gdy ja mieszkam w listkach.
Zabierałam mężczyzn na wyspę pięciuset wyrazów
ale sarna pożarła ptaka i teraz wolę mieć dziecko.

Syn starszy ode mnie, głęboki, szeroki, płonący
tunel w którym tańczą i topi się stal. Wśród pohukiwań,
nawoływań hop hop. Wśród jęków.
Gdy przechyla głowę i słucha, bolą piersi,
tępią się paznokcie. Dlatego pozwalam się nakłuwać
a moje ostatnie słowo nazywa się tak jak on.

***

Gdyby ktoś mnie zapytał, co jest w tej kolorowej książce, powiedziałabym, że trochę niegłupich przypuszczeń co do tego, czym życie może być ? i sporo pięknej waty. Naprawdę pięknej. Stanowiąc niezwykłe połączenie autorki tej książki i jednej z osiemnastu osób, które tę książkę przeczytały, po pięciu latach od jej wyjścia mogę powiedzieć, że fajnie wyszła i wbrew obiegowej opinii panującej wśród pozostałych siedemnastu osób nie stanowi zbioru szarad. Tym bardziej, że doskonale pamiętam siebie jako autorkę, która nie radziła sobie z pytaniem ?ale o co ci właściwie chodziło w tym wierszu?. To klucz do prezentowanego wyboru. Poszukałam wierszy, co do których względnie zrozumiałego przekazu miałam uspokajające informacje zwrotne i tych drugich, w których nawet życzliwi odbiorcy widzieli tylko serię efektownych obrazów. Idzie je rozróżnić? Moim zdaniem nie idzie. Natomiast widzę, że idzie je czytać i idzie mieć coś z tego. Zapraszam.

Justyna Bargielska



Zob. część pierwszą „China shipping”