W historii dziewiętnastowiecznej krytyki literackiej w Polsce podejście pozytywistyczne, zakładające jej przynależność raczej do dziedziny nauki, aniżeli do sztuki, szybko uległo modyfikacji, by w dwudziestym wieku zostać praktycznie symetrycznie odwrócone ? na korzyść sztuki[1]. Subiektywizacja procesu wartościowania dziś rzadko bywa poddawana w wątpliwość, i jak się wydaje, stała się wilczym prawem krytyka, jednak jeszcze kilka dekad temu był to temat wielu rozgorączkowanych dyskusji. I nie chodzi tu tylko  Polskę. Pisał o tym na przykład Albert Thibaudet:

Pisarze uważają na ogół, że twórcą jest artysta, krytyk zaś, który niczego nie tworzy, ma przed sobą tylko jedno zadanie: obserwować, a zwłaszcza chwalić to, co inni stworzyli. Z drugiej strony najwyższa pochwała, którą można obdarzyć wielkiego krytyka brzmi: podniósł swą pracę krytyczną do poziomu prawdziwej twórczości[2].

Owszem, krytykom taka opinia przysporzyć może wielkości, jednak co z przypadkami pisarzy, parających się jednocześnie krytyką, a zatem twórcami, dla których wywyższenie pracy krytycznej do pozycji ?pełnoprawnej? ? z racji ?funkcji? ? wydaje się rzeczą naturalną? Jeżeli przewertować jakiś przypadkowy leksykon literatury, okaże się, że liczba pisarzy, których Michał Paweł Markowski opisał jako ?dwuwarsztatowych[3]? czy ? jak mówił Jerome Bruner ? ?dwuręcznych?, jest imponująca[4]. Dla przykładu, krótki i wybiórczy przegląd francuskich nazwisk w słowniku oxfordzkim[5] wskazuje choćby na takie typy: François-René Chateaubriand, Victor Hugo, Anatol France, Charles Baudelaire, André Gide, Paul Valéry, lecz moglibyśmy dodać do tego setki innych nazwisk ? choćby Michela Butora czy nawet Michel Houellebecqa, który debiutował esejem o życiu i twórczości H.P. Lovecrafta, a który to z kolei również był autorem książki krytycznej, traktującej o strukturze i konwencji science-fiction? Jak się zatem okazuje, skala zjawiska jest niewspółmiernie większa o od liczby prac poruszających to zagadnienie ? właściwie jest to zjawisko praktycznie nie posiadające odpowiedniego zaplecza teoretyczno- czy krytycznoliterackiego.

Jednocześnie trzeba wyjaśnić, czym różnić mają się pisarze ?dwuręczni?, w odróżnieniu od ?jednoręcznych?. Na to pytanie odpowiada przywoływana wcześniej Danuta Ulicka, która w pewnym momencie swego tekstu poświęconego wymienności i wielofunkcyjności ról społecznych w kontekście literatury i literaturoznawstwa, pisze:

Innymi słowy, teoriocentrycy (?) dajmy na to Jakobson i Lévi-Straussa uprawiali, choć sami o tym nie wiedzieli, literaturę [o czym pisał C. Geertz], podważyli tym samym jednostronne i wątpliwe, czy celne, przekonanie o jednoznacznie a- lub antyliterackim modelu nowoczesnego dyskursu literaturoznawczego, mimowolnie zwracając uwagę na tych literaturoznawców, którzy w latach dwudziestych-trzydziestych utwory rzeczywiście pisali. To w ich powieściach, poezjach, dramatach, scenariuszach filmowych ma rodowód ponowoczesne pisarstwo ?dwuręczne?[6].

A więc autorzy jednoręczni to tacy, których prace posiadają ?kształt gatunkowy, językowy i kompozycyjny znamienny dla (?) dyskursu, który nie spełniał rygorów teoretyczności, ani separacji wobec innych praktyk językowych?. D. Ulicka skupia się także na dokonaniach M. Heideggera, M. Bachtina, György Lukácsa, Olgi Freudenberg, ?sprowadzanych na siłę do teorii i żadną miarą nie poddających się teoretyzacji?. Wszystko po to, aby ?można wywieść pisarstwo ?jednoręczne? głośnych w drugiej połowie twórców, takich jak Maurice Blanchot, Jacques Derrida, Ihab Hassan, John D. Caputo?. Spośród polskich autorów wymieniane są m.in. takie nazwiska: Maria Janion, Ryszard Przybylski, Jarosław Marek Rymkiewicz, Andrzej Falkiewicz, Czesław Dziekanowski, Tadeusz Sławek, Michał Paweł Markowski, Tadeusz Komendant, Krzysztof Rutkowski, Stefan Szymutko. Nie oznacza to jednak, że nie moglibyśmy tej krótkiej listy zwielokrotnić.

Innymi słowy, stanowisko Ulickiej, a wraz z nią najbardziej interesującą nas w tym momencie tezę, można by przedstawić w ten sposób:  zwrot od nauki do literatury nie następował na zasadzie łatwo wyodrębnianego przełomu, osadzonego na nowo powstałych gatunkach literackich czy krytycznych, ?lecz na zmianie optyki i stanowiska je oceniającego?[7].  Krótko mówiąc, z biegiem lat zmieniało się nastawienie do krytyki i literatury oraz ich pograniczy. To, co niegdyś uznawane było za przynależne do jednej dziedziny, wraz z tendencjami do przenikania się gatunków, nicowania teorii i dowartościowywania form sylwicznych (w czym swój udział miał rozwój eseju), zyskało w końcu status samodzielności.

Kończąc ten wątek, zacytujmy jeszcze kwintesencję wykładu Ulickiej:

Za sprawą dyskusji pro i antyteoretycznych, które wyostrzyły kontrowersyjność prototypów ?literatury? i ?teorii?, możliwe do uznania stały się takie teksty, które prawa wstępu do literaturoznawstwa nie miały, a jeśli paszport i wizę uzyskiwały, to jedynie czasowo i na niejasnych warunkach. Tworzą one jedną z odmian wiedzy o literaturze, którą nazywam  l i t e r a t u r ą   l i t e r a t u r o z n a w c z ą. Nazwa ?literatura literaturoznawcza? podkreśla jej nieprzynależność ani do nauki, ani do literatury, przynajmniej wedle tych kryteriów, które, acz nigdy nie osiągnęły konsensusu, to jednak, wygodne ze względów historycznych, społeczno-komunikacyjnych i instytucjonalnych, utrwaliły kategoryczny podział na ?literaturoznawstwo? i ?literaturę?[8].

Zaryzykujmy przy tej okazji krótkie streszczenie omawianych kwestii. Co oczywiste, nie od dziś powtarza się, że klarowność gatunkowa i rodzajowa wypowiedzi krytycznych czy literackich, odchodzi coraz mocniej w zapomnienie. Przez dziesięciolecia (w czym spory udział miała przecież filozofia) przynależności genetyczne tekstów i wyznaczniki tekstualności ulegały coraz silniejszemu rozproszeniu, rozmyciu; ich realizacje z biegiem lat coraz silniej odbiegały od założeń modelowych i uprawomocnionych tradycją konwencji. Wynikało to m.in. ze społecznego zapotrzebowania na formy wypowiedzi, spełniających określone warunki sytuacji komunikacyjnej. Dlatego przyjrzyjmy się przykładom wyodrębniania się nowej jakości i sposobu uprawiania krytyki literackiej i literatury: wymianie ich cech jakościowych i połączenie ?poetyk?, składających się na wypowiedź krytyczną i literacką.


Grzegorz Czekański


[1] Należy przy tym pamiętać o dość oczywistej kwestii, że przynależność do konkretnej dyscypliny na przełomie wieków ulegała diametralnym zmianom przed pozytywizmem. Pisze o tym Henryk Markiewicz: Literatura klasyczna stanowiła od wieków domenę wyspecjalizowanych znawców ? filologów, natomiast literaturą nowożytną zajmowali się przede wszystkim sami pisarze. Ich też powoływano na uniwersyteckie katedry poezji i wymowy. Uprawianie krytyki i nauki o literaturze oddziela się wyraźnie od uprawiania samej literatury dopiero w dobie romantyzmu. Zob. Henryk Markiewicz, Badacze literatury jako literaci, ?Dekada Literacka? 1993 nr 20 (80). Za: http://dekadaliteracka.pl/index.php?id=2995

[2] Albert Thibaudet, Fizjologia krytyki. W: Teoria badań literackich za granicą, t. 1, pod red. S. Skwarczyńskiej, Kraków 1965, str. 339-340.

[3] Michał Paweł Markowski, Anatomia ciekawości, Kraków 1999.

[4] Danuta Ulicka sporządziła krótką listę ?dwuręcznych?. ?Spośród literaturoznawców można by na niej umieścić Edwarda Balcerzana, Marka Bieńczyka, Joannę  Bator, Włodzimierza Boleckiego, Annę Burzyńską, Stefana Chwina, Michała Głowińskiego, Ingę Iwasiów, Jerzego Limona, Zofię Mitosek, Annę Nasiłowską, Joannę Ślosarską, Szymona Wróbla?. Zob. Danuta. Ulicka, Literaturoznawcze dyskursy możliwe, Kraków 2007.

[5] The Oxford companion to French Literature, red. Sir P. Harvey i J.E. Hoseltine, London 1959, str. 177-180.

[6] Op. cit., s.306.

[7] Tamże.

[8] Tamże, s.308. Nazwa ?literatura literaturoznawcza? pochodzi z rozważań H. Markiewicza, Badacze literatury jako literaci, [w:] Zabawy literackie,





Zobacz też poprzednie części:1, 2, 3, 4.