Poezja

Tomasz Pułka: Dywidenda

Dywidenda

Leszek Kieniewicz: Wiersze (2)

* * * Bez lekceważenia obowiązków nie da się zrobić nic sensownego. Tymczasem klasycy mówią, że gdy wjadę do rodzinnego miasta, to sens jak rząd – sam się znajdzie. I to dla poratowania narodowego funduszu zdrowia Tymoteusz II Karpowicz i Stefan Olszowski wrócą się przez najcięższą wodę.

Leszek Kieniewicz: Wiersze (1)

Strategie debiutu Z aparatem na zębach, mówisz mierzę dalej niż teleskop Hubble?a. Schodząc na śniadanie z łupieżem toaletowym pod nosem nie boi się profesora Manteuffla. W sombrero i przepasany szarfą nabojową, śmiało rzec mogę, że owszem zginę, ale trzeci od końca.

Klara Nowakowska: Władza i czas

Władza i czas

Maciej Woźniak: Carte noire

Carte noire Wprowadzić się do środka, zapłacić wilgotnym banknotem z powielacza, zachachmęcić sprawę i uniknąć podatku od pierwszych stron gazet, to co ślina przyniesie dzielić jak narkotyk, który rozpuszcza ściegi w ozonowej warstwie, nie dbać o z tyłu sceny huczące transporty, rozłożyć swoje graty w kanciapie aorty,

Adam Grzelec: Czy chciałabyś ze mną chodzić?

Czy chciałabyś ze mną chodzić? Jesteś zajebista wiesz, i chyba się w tobie zakochałem, bo to nie jest tak, że chcę się z tobą lizać czy coś, ja to czuję w brzuchu, czy raczej obok brzucha, tak jak w ?Leonie zawodowcu?. Widziałaś? Zajebisty film. Taki właśnie o

Rafał Kwiatkowski: Dyskretny urok ornitologii

Dyskretny urok ornitologii Nie wierzę w kino, więc oglądam tylko filmy Yasujir? Ozu, żabia perspektywa ułatwia wiele rzeczy, na przykład całowanie łapki – muchołapka zmieści trochę więcej myśli. Słowo nie cieszy jak samo życie, myśli w stylu bardziej geometrycznym. Słyszę: Nigdy nie patrz w światło, bo możesz

Marcin Sendecki: [Your Name Here]

[Your Name Here]

Tomasz Pułka: Hipertłustość

Hipertłustość pamięci Anny German Zmiennik instrumentu wyłapał procę w locie i podrzucił ją ponownie by upadła w trawę. Dzieci turlają się jak wałeczki żelek – mimowolnie następuje dziura wodująca kryptonim: wiezie wzwód murzynki pod nocnikiem rozpostarty zimnością rodu. Rynną narkotyku. Nie warto w to wierzyć, powtarzają woźne.

M.K.E. Baczewski: Ze wspomnień grabarza

Z reklam grabarza Że świat nie rozpoznał w tobie samicy? Mnie, kogo kryję, nie sprawia różnicy.