Poezja
Wschód od zachodu Światły przewodniku, gdzie chlew? My, anonimowi respondenci twojej sprawy, Spoglądamy w ciebie z dołu, skulona masa waruje nocą.
– Jest jeszcze wolne powietrze w Krainie Boga Kadikisa – Gdzie podział się mój Strach, odkąd aura zasnuła Zamek? Z otrzymywanych depesz wycinam nieliczne frazy i daję im angaż do wiersza. Ktoś szepcze mam ciało świni, Ktoś mnie zaprasza do piekła, Niektórzy zostają wśród ścian ze wzrokiem
Domy Pogoda ducha czasem prowokuje, może Dlatego właśnie ludzie szukają dalekich miejsc Aby nie zagłębiać się dalej w marzenia Z rzewnymi kobietami wracającymi z bazarów lub zmęczonych konstruktorów map w ich kurczących się królestwach. Tylnie drzwi otwarte na Nieskończoną płaskość, zakurzone drogi i zawsze gdzieś na nich
Plamy wysychają szybciej niż myślisz. Woda prawie nie nadaje się do picia. Okoliczności zmusiły mnie do korzystania z dnia aż do północy. Równocześnie z sąsiadką po drugiej stronie ulicy zdjęliśmy firanki do prania. Parapet podkreśla nagość okna chociaż tak naprawdę sięga jeszcze dalej. Kolejny raz zmieniam krajobraz.
Szum w plątaninie żył, wokół plantacje ścięgien; ciało zapięte na ostatni guzik nie pozwala zobaczyć, co się w sobie dzieje.
*** Ilonie czy mam na ciebie alergię, szczepiono mnie tobą? i czym jesteś – piekąca raną? pięknem kurzu w nozdrzach?
Na przełęczy Były zwalone pnie, a zapach trawy jak bulimii i lekarstw, rwała i napychała sobie policzki, jakby mówiła ?wszędzie mam pełno,
Złożyło się samo. Złożyło się bez udziału innych. Jedyna sekunda, kiedy sprzedaje się dół i kupuje górę. Piekło-niebo albo nożyce-kamień. Jedyna i ostateczna decyzja. Linia frontu jest teraz tu: pośród szumu gołębi. W centrum. Z widokiem na łuskę kościelnej wieży.
ale teraz, kiedy myję cię przed snem, myślę jak to będzie, synku.
Większość tych lat była płaska. No tak, Wstrzemięźliwość pamięci wykonała swą pracę bez zarzutu, zatarła Miejsca, wydobyła scenki. Blokada serca w najmniej Spodziewanym momencie i ufność, co do szybkiego zwrotu akcji, Która parowała nad lusterkiem skośnego bicia, jakby wychodziła Z bali, były refrenem każdego snucia opowieści o