Cycaty

Złożony proces nieróbstwa

Podróżników uważa się za śmiałków, a przecież tak naprawdę podróżowanie jest jednym z najbardziej leniwych sposobów spędzania czasu. Podróż to jednak nie tylko leniuchowanie, to cały złożony „proces” nieróbstwa, dzięki któremu możemy skupić uwagę bliskich na własnej nieobecności, zakłócając cudzą intymność i jawnie wykorzystując innych. Podróżnik to

Kto tak ma?

Jak miło leżeć sobie w łóżeczku, w środku lasu, z dala od cywilizacji Zachodu i zakorkowanych autostrad szeroko pojętego basenu Morza Śródziemnego, u drwala z tajemnicami, czyś to nie przyda się do prozy, czyż to się nie ZWRÓCI? Ci ci ci ci, domeczek. Śliczny domeczek, a ja

Sznurowadła

Wnoszenie cegieł

Szczotka!

Kiedy zacząłem chodzić do gimnazjum, o dziesięć lat starszy brat zaczął uprawiać ze mną swego rodzaju turnieje lingwistyczne. Ni stąd, ni zowąd rzucał mi słowo najeżone spółgłoskami. Należało utrzymać tempo: zbyt długie szukanie następnego bliźniaka równało się przegranej: „Szczygieł!” – zaczynał brat. „Szczur!” – odpowiadałem. „Szczać!” –

Czy chodzi o brak śniegu?

  Przebijam się taksówką przez unieruchomione w przedświątecznym korku miasto. Siąpi deszcz i mimo specjalnie na tę porę zapalonych świateł jest dość ciemno. Nikt nie idzie z pustymi rękoma, wszyscy taszczą torby z jedzeniem i prezentami. Taksówkarz zauważa, że święta nie są już tym, czym były dawniej.

Po to jest fotografia

Gdyby miał kombi, to by żył

Miałem kiedyś przyjaciela, w drodze na stację w Westport zawadził o kierownicę, pijąc kawę. Zarzuciło go na przeciwległy pas jezdni i po sprawie. W beemce… przynajmniej. Ktoś powiedział na stypie:

Pop-frakcja

– Ale czy naprawdę piszecie tylko same smuty? – wypytywałem podczas jednych z literackich spotkań w Berlinie grupkę niemieckich roczników siedemdziesiątych. – Aco byś chciał – zapytała Niemiecka Pisarka i łyknęła łyk piwa z butelki. Siedzieliśmy na wymalowanym spreyami podwórku-studni wewnątrz starych kamienic. – No, a czy

Postarzał się Peiper

Tadeusz Peiper postarzał się. W młodości nosił czarną brodę „jak Hiszpan”. Peiper siedzący przy kawiarnianym stoliku latem 1957 roku był stary, wychudzony, siwy, zarośnięty. Wszyscy oni zaczęli się starzeć.

W ogóle jest to książka

Dawniej, kiedy jeszcze mieszkałem w mieście i w Niemczech, niekiedy w nocy chętnie czytywałem książkę telefoniczną. Ona też posiada jakąś tam wartość – wprawdzie tylko o ograniczonym stopniu – bezwględną wartość użytkową. W ogóle jest to książka, która nie traci czasu, książka wypełniona zwięźle przedstawianymi faktami; nigdzie