Proza

Marcin Pluskota: arisen ? pięć

W szpitalu poleżeć miałem jeszcze długo. Uroczysty obiad, o którym mówił Robert, zorganizowano więc w mojej sali. Po prawej stronie łóżka siedziała moja?, siedziała żona, po lewej Robert, obok niego moje dzieci. Reszta rodziny rozlokowała się w dalszej części pokoju. Jedliśmy rosół i kotlety schabowe z kwaszoną

Marcin Pluskota: arisen ? trzy

? Mogę prosić pana na słowo? ? odezwał się do mnie ochroniarz pana prezydenta, wielki mężczyzna w garniturze i czarnych okularach. ? Pan prezydent chciałby spotkać się z ochotnikami i porozmawiać o czekającym was locie. Z tego powodu ma do pana prośbę.

Marcin Pluskota: arisen ? dwa

Następnego dnia media podały informację, że się zgadzam. Emisja oszczerstw została zakończona. Teraz oglądałem na ekranie laurki na moją cześć.

Marcin Pluskota: arisen ? jeden

Skazano ich na karę śmierci. Ludziom było jednak mało. W serwisach informacyjnych, mówiono o bezczeszczeniu grobów straconego premiera i prezydenta, o malowaniu swastyk na nagrobkach i sikaniu do zniczy. Uznano, że nastrój narodu był sprzyjający i warto nareszcie dojść prawdy. Przestraszyłem się nie na żarty. Międzynarodowi eksperci

Piotr Makowski: Happy New Story

Zrobił przysiad i pochylił się do przodu. Chwycił sztangę nachwytem na szerokość barków. Plecy trzymał proste, klatkę wypiętą. Głowę lekko odchylił do tyłu. Wstał, jednocześnie rolując sztangę po nogach. W końcowej fazie ruchu ściągnął łopatki, napiął mięśnie pleców i pośladki. Wypuścił do końca powietrze, po czym, robiąc

Łukasz Dynowski: Ogólne zachorowanie – poradnik

Krzysztof Śliwka: Wiersze (1)

Operator dźwigu

Łukasz Dynowski: Kolacja

To było ciekawe

Krzysztof Kapinos: Uda

-Widziałeś kiedyś śmierć człowieka? – Zapytała kręcąc wciąż i wciąż palcem kółka na jego skórze.

Jacek Świłło: Erupcja (3)

Ulica Leśna w Łopianach zamyka miejscowość od strony drogi na Jelenią Górę. Liczy wszystkiego pięć domów. Numer trzeci, biały dom Adamowicza, znalazłem bez trudu. Piętrowy, poniemiecki, z małym wejściem, spadzistym dachem i oknem na poddaszu, stał oddalony dobrych kilkadziesiąt kroków od przylegającego do drogi ogrodzenia. Wszedłem przez