Spotykaliśmy się w klubie Corleone. Mieliśmy dwanaście, trzynaście lat i kiedy nacieraliśmy czubek bilardowego kija niebieską kredą – czuliśmy się naprawdę dorośli. Śledziliśmy tłuste, błyszczące bile, toczące się z powagą po zielonym suknie, ich tajemnicze trajektorie. Kieszonkowe ciułaliśmy na żetony, które wyglądały jak wyżłobione monety. Żetony w
…jak ten policjant, którego buty skrzypią pod oknami szpitala wariatów. W. S. Reymont