Poezja
zagłada goryli dokąd szła goryl? przez wzgórza golan potem w krótkiej transmisji z bagdadu drżała z rozgrzanym powietrzem. poniósł ją oddział francuskich żołnierzy i rozniósł na szablach ? podpalili domy. ?wanna chill with le Goryl?? ? pytali żon i córek osadników. widzieliśmy ją wśród drzew i krzewów
Wystraszone pieniądze wlewają się Wystraszone pieniądze wlewają się na rynek opcji na ropę i wypychają ceny w górę. Ogłasza wymowny kasander z zacięciem lirycznym. Panika w derywatach finansowych na derywaty naftowe. Potem o tym, że popyt ostatecznie oderwie się od podaży i skończy się świat, który znamy.
położył się, Umarł , a potem rano wstał i nie mógł znaleźć okularów podniebienna czasownik w Zdaniu jest jak oś w karuzeli. Gdy myślę o tobie, to mam miłe drżenie od podbrzusza do wędzidełka i wydziela się mała, słodka kropelka, bo pomiędzy mną bezimiennym, nareszcie świetlistym, a
Co ja mogę do państwa powiedzieć Co ja mogę do państwa powiedzieć. To nie jest naturalna sytuacja. Ludzie w ten sposób nie rozmawiają ze sobą na ulicy. Z okna autobusu widać inne napisy na przystanku, z okna samochodu inne. Chudy grubego nie zrozumie, jego zadyszki i kłopotów
Do nieznajomej Dlaczego pani jest tak bezlitośnie piękna, co pani sobie wyobraża, myśli pani, że nie ma na panią siły? I oczy proszę skierować gdzie indziej, nie przyczyniać się nimi do zguby od niechcenia, są granice widzenia, słyszenia i tak dalej! Są jakieś granice w tym pokazywaniu
Domi bellique Zatem: dom w języku, czy dom na końcu języka? Na końcu ulicy lśni światło. Ktoś, kto spowodował katastrofę, na pewno za nią nie odpowie. Na krańcu ulicy, pod światłem, stoi odpowiedzialny za katastrofę i uśmiecha się pod nosem, pod nosem ma mleko, ale sypie mu
Fado dla chomika, fado dla pieska Przywleczona do Europy w trzynastym wieku w korzeniach trawy morskiej chcę ci powiedzieć, że ślepy nie zna takiej ciemności a człowiecza rybka jej nie pamięta. Może po przejściu procesji, gdy dzieci klną i błyszczą. Może po zdjęciu ubrań, gdy cały jesteś
Rodzaj żeński Pełno jej wszędzie, jakby była żywa. Nocą wyjada z lodówki smakołyki na jutrzejszy, uroczysty obiad. Siedzi przy stole z miną bezpłciowej dziewczynki, a my gadamy o cudzym umieraniu aż do bólu. Śmierć tylko o sobie.
Gdyby ktoś mnie zapytał, co jest w tej kolorowej książce, powiedziałabym, że trochę niegłupich przypuszczeń co do tego, czym życie może być – i sporo pięknej waty. Naprawdę pięknej. Stanowiąc niezwykłe połączenie autorki tej książki i jednej z osiemnastu osób, które tę książkę przeczytały, po pięciu latach
Z puchem Niebo ściemniało jak jutowy worek. Zasypało drogi. Wschodni wiatr dmuchnął horyzont, czyniąc z wioski Syberię. Jęczą druty, sztywnieją włosy, gasną. Obym nie skończyła jak welonka sąsiada, która rozpuściła się w lodowatej wodzie niczym pęcherzyk w musującym wapnie. Zimno, tak zimno, że nic już nie czuję,